Następny dłuższy postój to Archipelag Lofoty odchodzący na poziomie Narwiku. Kiedy wjeżdżaliśmy na pierwszą wyspę wiedziałem, że przewodnik nie kłamał i to, co było napisane jest prawdą. Miałem najnormalniej w świecie ochotę zostać tu na stałe, widząc formacje skalne wyrastające wprost z morza – istny raj. Niekiedy krajobrazy przypominały te z tropików szczególnie tam gdzie białe plaże i malachitowy kolor morza, jedynie temperatura wody była nieco niższa, ale i to nie przeszkadzało niektórym w kąpieli.
Im bardziej zbliżaliśmy się do miejscowości Ǻ znajdującej się na ostatniej wyspie tym krajobrazy były bardziej bajkowe. Uroku dodawały charakterystyczne kolorowe domki a szczególnie te zwane rorbu, które kiedyś służyły za schronienie dla rybaków, a teraz są wynajmowane turystom.
Kiedy zobaczyłem w takiej zatoczce dzikiego delfina to nawet i ja stary koń cieszyłem się jak dziecko.
Poczytaj więcej o wyprawie:
Część 1 Część 2 Część 3 Część 4 Część 5 Część 7 Podsumowanie