część III ostatnia 🙂
Dzień 7: Pobudka z rańca i w drogę. Dziś musimy dostać się nad Bug, znowu dużo km do zrobienia 🙂
Mijałyśmy dużo wiosek z pięknymi cerkwiami. Tu także piękny krajobraz nas raczył swym widokiem. Po drodze zahaczyłyśmy o Grabarkę – miejsce kultu Prawosławia. Robi wrażenie! Las krzyży. Po małym wytchnieniu od siedzenia na rowerze i pokontemplowania miejsca trzeba było ruszać na Mielnik i dobrze, że zapytałyśmy o jakąś drogę, która wydawała nam się polną drogą, a okazała się zbawiennym skrótem.
Oj, miałyśmy kryzys tego dnia! Bo i w ten dzień prawie 80 km zrobiłyśmy. Do Mielnika nad Bugiem przyjechałyśmy wymęczone na maksa. Pierwsze co zrobiłyśmy to było jedzenie! Jakiś porządny obiad, a dopiero potem zaczęłyśmy się zastanawiać gdzie tu spać. Poszłyśmy tym razem w komfort 😉 a co! Czasem można. Przyjemna agroturystyka z łazienką też się czasem komuś należy 😉
Trasa: Podrzeczany- Czyże- Zbucz- Morze- Krywiatycze- Stary Kornin- Dubicze Cerkiewne- Grabowiec- Jelonka- Kleszczele- Dasze- Milejczyce- Moszczona Pańska- Sycze- Grabarka- Radziwiłłówka- Mielnik
I parę zdjęć z tego dnia:
śniadanie na trawie
niekończąca się przestrzeń
przepiękne cerkwie
dojechałyśmy też nad morze 😉
Grabarka
udało się uchwycić nadbużański zachód słońca
Dzień 8: To ostatni dzień rowerowania. Musiałyśmy się dostać do Białej Podlaskiej, aby tam móc gdzieś przenocować pod miastem i raniutko udać się na pociąg do Lublina.
Trasa nadbużańska mnie oczarowała. Pięknie jest nad Bugiem. Małe wioski, fajne drogi. Jechałyśmy tak wzdłuż Bugu, aż dojechałyśmy do Janowa Podlaskiego i tam podjechałyśmy do znanej stadniny koni arabskich. Później nawet wymyśliłyśmy, aby pojechać może dalej wzdłuż Bugu aż do Terespola, ale troszkę nam już sił brakowało, wszak to 8 dzień kręcenia 🙂 i z Janowa udałyśmy się w kierunku Białej Podlaskiej.
Poranna przeprawa przez Bug. Z Mielnika do Zabuża. Pan sternik pozwolił nam „powiosłować” 😉 lekka praca to nie jest.
nadbużańskie chaty
nadbużańskie pola
stadnina koni arabskich w Janowie Podlaskim
Koło 17tej zaczęło się rozglądanie za noclegiem… a tu nic.. odsyłają nas “od Annasza do Kajfajsza”- jakoś pod dużymi miastami ciężko o nocleg kątem na podwórku. Pod Białą Podlaską jak się okazało jest mnóstwo zabytkowych parków, a w nich dwory. Myślałyśmy, że może w Roskoszy (spodobała nam się nazwa) na Dworze 😉 nas zechcą, ale cóż chyba nie jesteśmy księżniczkami. Zatem tylko fota gdzie nie spałyśmy i dalsze poszukiwania miejsca na nocleg. Dzięki naszym super mapom, znalazłyśmy nocleg w samej Białej Podlasce, w jakimś domu wycieczkowym. Stwierdziłyśmy nie ma co wydziwiać, więc tam się zadekowałyśmy- poszłyśmy zobaczyć wieczorem Białą Podlaską, a raniutko pojechałyśmy na stację i wsiadłyśmy w pociąg do Lublina.
Pałacyk w Roskoszy
Dzień 9:
I tu kończy się nasza wycieczka rowerowa. Wsiadłyśmy w pociąg do Lublina. Jeszcze w Lublinie 4 godziny przerwy- pozwiedzałyśmy kąty lubelskie i dalej w szynobusy i do Rzeszowa. Byłyśmy w Rzeszowie koło godz. 21.
🙂
Lublin
🙂 w pociągu do Rzeszowa Gosia, Kasia + pasażerka na gapę 😉
Podsumowanie wyjazdu:
– dystans pokonany na rowerach: 470 km
– uszczerbki na zdrowiu: siniaki, rany na łydkach 😉 lekki ból pleców i zadka 😉
– uszczerbki w sprzęcie: żadne! Przez 9 dni nie złapałyśmy żadnego kapcia, nie rozwaliłyśmy żadnego łańcucha… Szczęściary! 😉
– nastrój: nie do opisania! 🙂 Niesamowita przygoda, którą w ogromnym skrócie można było tu przedstawić, reszta pozostaje we wspomnieniach….
– i naprawdę można podróżować bez ścisłego planu i rezerwowania noclegów na miesiąc do przodu 🙂 ludzie są naprawdę życzliwi!!!
A na następny rok….
🙂