Poniżej króciutki backstage wspólnego pleneru fotograficznego w ramach projektu „Fotoopowieści o mieście Rzeszowie”
Zapraszamy także do galerii zdjęć uczestników projektu spoza Stowarzyszenia.
Poniżej króciutki backstage wspólnego pleneru fotograficznego w ramach projektu „Fotoopowieści o mieście Rzeszowie”
Zapraszamy także do galerii zdjęć uczestników projektu spoza Stowarzyszenia.
W dniach 7 – 9 października 2011 r. miał miejsce Międzynarodowy Plener Fotograficznych „Na winnej ścieżce”, zorganizowany przez Regionalne Centrum Kultury w Koszycach .
Plener odbywał się na terenie „Słowackiego Tokaju”. Odwiedziliśmy takie miejscowości jak Bara, Čerhov, Černochov, Malá Tŕňa, Slovenské Nové Mesto, Veľká Tŕňa, Viničky. Zwiedzaliśmy i robiliśmy zdjęcia w winnicach . Fotografowaliśmy urządzenia do produkcji wina, piwnice i piwniczki, w których składowane jest wyborne tokajskie wino, a także malowniczo położone uprawy winorośli.
W plenerze uczestniczyli członkowie fotoklubów ze Słowacji: Fotoklub Nova oraz Stowarzyszenia Koszyckich Fotografów K-91. Przedstawicielami Polski był p. Wacław Turek oraz Łukasz Kozłowski z Krosna, którzy reprezentowali Krośnieński Fotoklub przy Regionalne Centrum Pogranicza oraz Agnieszka Szafirska z Rzeszowskiego Stowarzyszenia Fotograficznego. W plenerze uczestniczył również Włodimir Norba z Ukrainy.
Po plenerze zostanie zorganizowana wystawa, która odwiedzać będzie Słowację. Najlepsze zdjęcia zostaną również pokazane na ekspozycji w Brukseli.
Można powiedzieć, że wyprawa zakończyła się 16-go kiedy to wróciliśmy do Polski. Sławek skierował się w stronę Rzeszowa a my postanowiliśmy poszwędać się jeszcze po kraju. Z odczytu satelitarnego można prześledzić rzeczywistą trasę jaką pokonaliśmy. Ostatecznie przejechaliśmy 9325km, a wyprawa trwał blisko miesiąc.
Zastanawiałem się jakie zdjęcia pokazać w tej relacji, ale doszedłem do wniosku, że tym razem będzie suche podsumowanie. Po Trollvegen, ze względu na deszczową pogodę, zwiedzaliśmy już tylko co większe miasta m.in. Oslo, Kopenhagę, Poczdam. Południowa Norwegia była już na tyle rozległa, że główne drogi prowadziły przez mniej atrakcyjne tereny, a autostrady pozwalały na szybsze przemieszczanie się. Zresztą obszary te są bardziej dostępne dla wszystkich i jestem przekonany, niektórzy z Was już tam byli, a jak nie to w niedalekiej przyszłości zwiedzą osobiście. Dziękuję wszystkim za trzymane kciuki bowiem wyprawę można uznać za udaną. Dwa kapcie w aucie i przyczepie na tyle przejechanych kilometrów można uznać za normę. Szczęście, że drogi były rewelacyjne i nie takie jak pierwsze kilometry naszej krajowej autostrady, na której urwałem w przyczepie drzwi od lodówki.
Pozdrawiam Wszystkich i do zobaczenia w klubie.
Poczytaj więcej o wyprawie:
Część 1 Część 2 Część 3 Część 4 Część 5 Część 6 Część 7
Typowymi dla krajobrazu norweskiego są również domki pokryte trawiastymi dachami a na niektórych można było zobaczyć pasące się… już tym razem nie renifery, a owieczki.
Następny dłuższy postój to Archipelag Lofoty odchodzący na poziomie Narwiku. Kiedy wjeżdżaliśmy na pierwszą wyspę wiedziałem, że przewodnik nie kłamał i to, co było napisane jest prawdą. Miałem najnormalniej w świecie ochotę zostać tu na stałe, widząc formacje skalne wyrastające wprost z morza – istny raj. Niekiedy krajobrazy przypominały te z tropików szczególnie tam gdzie białe plaże i malachitowy kolor morza, jedynie temperatura wody była nieco niższa, ale i to nie przeszkadzało niektórym w kąpieli.
Kilkanaście lat temu przeczytałem pewną książkę o dokonaniach polskich alpinistów na ścianie Trolli (Trollveggen). Zafascynowany m.in. i tą opowieścią postanowiłem rozpocząć moją przygodę z górami na poważniej zapisując się do klubu wysokogórskiego. Moim marzeniem było chociaż popatrzeć na tę ścianę i kolejne marzenie się spełniło. Pisząc te słowa właśnie jestem pod 1300-tu metrową zerwą i dosłownie czuję jej zapach.
W dalszej podróży przez Laponię dało już się odczuć dzikość przyrody. Coś tam wspominali w przewodniku, że trzeba uważać na renifery ale myślałem, że podobnie jak i u nas na jelenie. Okazało się, że jest znaczna różnica. W sumie naliczyliśmy przy drodze 64 renifery w grupkach maksymalnie po trzy osobniki z czego kilka zmusiło nas do gwałtownego hamowania. Krótko mówiąc reniferów na drodze jest w Laponii tyle co u nas żab.
Pierwszy raz na biwaku poszedłem o północy robić zdjęcia bez statywu. Zachód słońca trwa bardzo dłuuuuugo ponieważ przemieszcza się po horyzoncie dlatego też bez pośpiechu można zmieniać obiektywy.
Helsinki-Nordkapp. Helsinki to miasto, któremu należy poświęcić trochę więcej czasu aby złapać nadmorski klimat. Płynącym promem do brzegu na pierwszy rzut ukazuje się katedra luterańska Tuomiokirkko (te nazwy są tak pokręcone, że ciężko je przepisać a co dopiero wypowiedzieć) oraz Sobór Uspieński.
Tym razem będą tylko zdjęcia z Tallina.
Jakiś czas temu na spotkaniu RSFu zdradziłem swoje plany związane ze zbliżającym się czasem urlopowym a dokładnie z wyprawą w stronę Nordkapp. Pojawił się pomysł abym w miarę możliwości zdawał relację z postępów wyprawy wraz z dokumentacją fotograficzną na stronie RSFu.
Niniejszym to czynię;-)
Pomysł wyprawy w tak daleki zakątek pojawił się w głowie mojego przyjaciela Sławka. Przyznam, że będąc kiedyś w Norwegii na zarobku marzyłem o tym aby zapuścić się w północne rejony tego kraju ale nie miałem nigdy na tyle odwagi aby to zrealizować. I tu chciałem podziękować Sławkowi, człowiekowi o wielkim harcie ducha, którego los nie oszczędził i który będąc sparaliżowany po wypadku lotniczym z niedowładem czterokończynowym pokazał mi, że realizowanie marzeń jest w zasięgu ręki każdego z nas a problemy są po to aby je pokonać. Nadmienię, że wyprawa składa się z dwóch przyczep campingowych ciągnionych przez nasze wiekowo zasłużone auta (przy czym moje nieporównywalnie bardziej…zresztą sami wiecie).