Galeria bezdomna to spontanicznie tworzone wystawy fotograficzne z udziałem każdego chętnego, w miejscach udostępnianych nam na ten cel na dzień, dwa lub tydzień (np. w opuszczonych wnętrzach przed remontem).
Temat, forma i ilość prezentowanych prac są indywidualną decyzją autorów. Dopuszczalna jest każda forma wystawiennicza, od zwykłej odbitki do instalacji.
Impreza ma charakter nieformalny, rozwinęła się już w formę cyklicznych wystaw. Celem GALERII BEZDOMNEJ jest umożliwienie prezentacji własnej twórczości wszystkim tym, którzy robią ciekawe zdjęcia.
Idea GALERII BEZDOMNEJ narodziła się w głowach dwóch znanych polskich fotografów Tomka Sikory i Andrzeja Świetlika. Bezdomna – bo nie ma stałego miejsca, pojawia się na chwilę i znika by ponownie otworzyć swoje podwoje w zupełnie innym miejscu. Pojawia się tam, gdzie tylko znajdzie się wolne miejsce gotowe na jakiś czas przygarnąć fotografię.
Specyfiką GALERII BEZDOMNEJ jest brak wstępnych eliminacji. To, co zostanie na wystawie pokazane zależy tylko i wyłącznie od poziomu autocenzury wystawiających osób. Po pierwsze nie dobieramy wystawców: pokazać swoje prace może każdy, kto chce: i foto-graficzne gwiazdy, i profesjonaliści, i początkujący fotografowie, studenci i amatorzy. Po drugie nie selekcjonujemy także prac – nie narzucamy tematyki, techniki, formatu i ilości pokazywanych przez autorów fotografii. Zdjęcia mogą być zarówno oprawione w pozłacane ramy jak i można pokazać „gołe” odbitki przyklejone do ściany.
W wyznaczonym dniu rozpoczęcia wystawy wszyscy autorzy przychodzą ze zdjęciami i wszelakim sprzętem służącym do ich powieszenia, cokolwiek by to było: młotek i gwoździe, taśma dwustronna i wszelkie inne przylepce, sznurki, linki itd. Każdy sam znajduje sobie wolny kawałek ściany (czy podłogi lub sufitu) i za-wiesza swoje prace. Mile widziane są wszelkie niekonwencjonalne sposoby ekspozycji – na pierwszej wystawie w Warszawie zdjęcia zawisły na drabinie, stalowych stelażach, kafelkach w toalecie, balustradzie na schodach, leżały na podłodze w skrzynce po ziemniakach.
Kiedy umilknie już stukanie młotków i wszystkie prace już zawisną przychodzi czas na wernisaż. Na umówioną godzinę przybywają wszyscy autorzy wraz z zaproszonymi przez siebie gośćmi. Każdy, jeśli chce, przynosi ze sobą coś, czym mógłby poczęstować swoich znajomych. I następuje ogólna integracja.
Przez cały okres trwania ekspozycji sami autorzy mają pieczę nad wystawą – ustalane są dyżury do pilnowania. Każdy musi poświęcić trochę czasu na doglądanie prac kolegów i swoich. Także przed wystawą chętni zgłaszają się do uprzątnięcia przeznaczonych na wystawę pomieszczeń.
Ostatniego dnia wystawy robimy zakończenie: powtórkę z wernisażu. Po tym każdy demontuje swoją ekspozycję i zabiera zdjęcia.
I tak to wszystko mniej więcej wygląda.
I tak to mniej więcej będzie wyglądać także w Rzeszowie – szczegóły niebawem – bądźcie „in touch” 🙂